See the sea
Zawsze marzyłam, by mieszkać w samym centrum miasta. Tętniące życiem ulice zawsze budziły we mnie chęć do działania, wypychały inspiracjami. Uwielbiam usiąść na starówkowej ławce i wsłuchiwać się w zgiełk rozmów przechodniów. Wystarczy założyć buty i po 5 minutach jestem w ulubionym klubie i wsłuchuję się w jazzowe nuty. Wchodzę do klubu na stoczni i zapominam o całym świecie na koncercie. Siadam na fotelu z Mustanga i zdzieram głos przekrzykując tłum. Schodzę po schodach do piwnicznego pubu i piję najlepsze piwo pod słońcem. W bezsenne noce otwieram okno i upajam się szumem pędzących gdzieś aut...
Od jakiegoś czasu jednak od tego uciekam. Pakuję mandżur i wyjeżdzam tam, gdzie turyści nie docierają. Opustoszałe klify, puste dzikie plaże, świst wiatru i obezwładniający spokój. Szukam takich miejsc chorobliwie i wracam do nich coraz częściej. Tam można pomyśleć, odpocząć. Tam można oddychać.
Starzeję się?
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Takie "starzenie" przychodzi wraz z dziećmi. Czasami a i coraz cześciej ich zabawy zastępują koncert w klubie, ich śmiech zamiast ludzi mijanych na deptaku a miarowe oddechy nocą to juz tylko w głuchej ciszy bez tego ruchu ulicznego za oknem :)
OdpowiedzUsuńCiekawie piszesz i piękne zdjecia prezentujesz. Pozdrawiam
Czyli bardziej pasowałoby: "dojrzewam"? Dojrzewam do doceniania tego, co najcenniejsze:)
UsuńDziękuję, motywujące :*
Witam...
OdpowiedzUsuńJa to na pewno się starzeję bo zgiełk i hałas to już nie dla mnie :).
Jednak idę na kompromis i zabieram dzieci w miejsca pełna wrzasków i histerii - w końcu to też ich świat.
pzdr
No to się nazywa poświęcenie i prawdziwa matczyna miłość! :)
UsuńBTW kocham Twoje zdjęcie w tle (profilowe, googlowe) - to hasło powinnam sobie wyryć gdzieś w ścianie!;)