Follow me @

Slow

Ciągły pęd za czymś, co nieuchwytne, za uciekającym czasem. Naprędce zjadane śniadanie, zimna już kawa w kubku termicznym dopijana przez pół dnia, pulsująca w głowie migrena - nieodłączny element raptownie przerwanego snu.
Tak wygląda poranek przeciętnego człowieka. Bo praca, szkoła, niesforne dzieci, zaklepanie wczesnej wizyty u lekarza, zapowiedziane odwiedziny albo wystanie w kolejce po gumiaki w promocji. Nadchodzi weekend i model przywitania nowego dnia powinien ulec zmianie, a niestety w większości przypadków tak nie jest. Zawsze przecież jest coś do zrobienia "na już", "na zaraz". Zawalamy sobie sobotę i niedzielę megaplanami, naciągamy grafik do granic możliwości, a wieczorem przed poniedziałkiem wzdychamy jak szybko czas umyka i dlaczego ten cholerny weekend nie może trwać 3 dni. Eksperyment: na najbliższą niedzielę nie planuj niczego. Zawiadom wszystkich, że tego dnia znikasz z książki adresowej/telefonicznej - znikasz w niebyt i wracasz w poniedziałek. Wiadomo - w niebycie liczysz się tylko Ty. Jeśli masz ochotę, możesz zabrać tam ze sobą także swoją drugą połówkę, ulubione dziecko albo tego grzeczniejszego psa - up to you - najważniejsze, żeby czuć się z towarzyszem lub bez jak w niebie. Zaczynamy od wyłączenia w sobotę wieczorem telefonu/budzika, założenia najwygodniejszej pidżamy i pościelenia kołderki w ulubioną poszewkę. Niedzielna pobudka zadziewa się sama - Twój zegar biologiczny sam zdecyduje ile snu akurat potrzebujesz i kiedy pozwoli Ci otworzyć powieki. Budzisz się i - uwaga! - nie wstajesz z łóżka! Przeciągasz się, przyjmujesz wygodną pozycję i wpatrując się w najbliższe otoczenie zasypiasz jeszcze na parę chwil. Wypoczęty organizm budzi Twój żołądek, a ten krzyczy, że pusty i smutny i że przydałby się jakiś smaczny wypełniacz. Tu zaczyna się zabawa, ale też niewymuszona - zjedz to na co masz ochotę, albo co znajdziesz akurat w lodówce. Jeśli sprawi Ci to przyjemność - wyskocz w pidżamie i kurtce do najbliższego sklepu, wdychając po drodze rześkie zimowe powietrze i uśmiechając się jak idiot do każdego napotkanego po drodze smutasa. Idealnie, przynajmniej wg mnie, byłoby zjeść leniwe śniadanie w łóżku, ale do tego potrzeba albo pełnej lodówki albo kochanego współmieszkańca. Zjadasz pyszności popijając cieplutką kawą w towarzystwie ulubionej gazety, od dawna upragnionej treści książki, czekającej na przesłuchanie płyty. Relaks... Co dalej? To wiesz tylko Ty :) Nie planuj, po prostu bądź sobą, ze sobą i swoimi myślami na 100%. Robisz to, na co masz ochotę. Nie masz ochoty kompletnie na nic? Cudownie! Lenistwo w krainie niebytu nacechowane jest przecież samymi pozytywami;) Gwarantuję, że po takim dniu poniedziałek będzie duuużo znośniejszy:)

Edit: Jeśli jesteś szczęśliwym posiadaczem domagającej się ciągłej opieki istotki typu Mini You - na tą jedną cudną niedzielę sprzedaj dziecko dziadkom/przyjacielowi/siostrze/'wpisz odpowiednie'. Każdy zasługuje na reset. Każdy.







2 komentarze :

  1. Niedziela idealna, ale w praktyce różnie to wygląda. Jak się ma w domu mały budzik, którego nie ma komu, a tak naprawdę to wcale nie chce się nikomu podrzucać, to o wylegiwaniu się w łóżku można tylko pomarzyć. Ale ja nie narzekam, bo akurat u nas każda niedziela to małe święto. Cały dzień w trójkę i nie ważne, co robimy, ważne, że razem :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. No i o to właśnie chodzi - żeby było najprzyjemniej :) Jeśli budzik nie niweczy szczęścia to pozbywanie się go choć na chwilę to zbrodnia:) Nic tylko podziwiać te Wasze cudne niedziele!

    OdpowiedzUsuń