Follow me @

Dobre rady




Staram się doceniać wiedzę i doświadczenie otaczających mnie ludzi. Łatwiej kroczy się przez życie unikając błędów popełnionych przez innych, błędów, przed którymi jesteśmy przestrzegani. Warto przyjrzeć się czyjemuś życiu i decyzjom przez niego podjętym. Szczególnie przydatne jest to w momencie nadchodzących ważnych zmian – np. w momencie narodzin dziecka. Spada na nas odpowiedzialność za życie małego człowieka i nadchodzi oczekiwanie, że będziemy działać książkowo, że będziemy idealnymi rodzicami. Pomoc jest nieoceniona, ale jednak nie zawsze potrzebna.
Katastrofą byłoby dopuszczenie do kilkugodzinnego płaczu dziecka, do odparzeń, do kataru czy innego kaszlu. Nie do pomyślenia, gdy zaniedbamy mieszkanie, bo ze zmęczenia nie wytrzemy kurzu z półek czy zostawimy brudny garnek w zlewie. O matko, co to to nie, lepiej posłuchajcie rad mamy/babci/sąsiadki/koleżanki, one przecież już to wszystko przeżyły i wiedzą najlepiej, co, jak i kiedy masz zrobić. „Jesteś młoda, niedoświadczona i to oczywiste, że będzie Ci ciężko. Będziesz obolała, zmęczona, zirytowana i prawdopodobnie wpadniesz w depresję poporodową, więc z pewnością będziesz potrzebowała pomocy”. Partner jest w tym momencie całkowicie pomijany – przecież pracuje, musi się wysypiać w nocy i nie można mu zawracać głowy dodatkowymi zajęciami. Myślenie rodem z czasów ubezwłasnowolnienia kobiet. Wizytę zaraz po porodzie zapowiada zatem mama/babcia. Pociesza, że we wszystkim pomoże, że nie będziesz sama, że wszystkiego nauczy i w ogóle niczego się nie bój – damy radę. Szczerze? Ta cała oferowana pomoc sprawia, że zaczynam się bać. Bo najwidoczniej żyłam w błędnym przekonaniu, że najlepiej uczyć się na własnych błędach, że należy dotrzeć się nawzajem ze swoim dzieckiem. Że odruchy macierzyńskie przychodzą naturalnie. Że dwoje dorosłych ludzi jest w stanie zaopiekować się małym Cudem. Tak, najwidoczniej się mylę. Nic tak bardzo nie demotywuje jak zasiewanie w umysłach wątpliwości
Wszystkie chodzące ‘dobre rady’ wklepują nam do głowy zasady pielęgnacji (co rada to inna opinia), karmienia, usypiania i ubierania Malucha na mroźny spacer. Dziękuję, zanotowałam, będę próbować w praktyce. Słucham głęboko oddychając, układając myśli na półce, aby w razie potrzeby móc do nich zajrzeć. Nie daję się wyprowadzić z równowagi i wmówić sobie, że bez pomocy nie dam sobie rady. Wierzę, że receptą okaże się opanowanie. Każda „Dobra Rada” miała okazję, aby wykazać się jako matka – doceniam ich doświadczenie i cenię sobie ich porady. Niech dadzą jednak szansę na to, aby każda mama mogła być sobą i sama budowała własne doświadczenie.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz