Follow me @

Leniwe zimowe wieczory


No i zaczął się grudzień. Miesiąc nieodłącznie kojarzący się ze świętami.
Niestety wielu osobom kojarzy się także z niepokojem, stresem, pośpiechem, przymusowymi wizytami u rodziny, wydatkami, nieprzyjemnymi obowiązkami (np. sprzątanie i gotowanie dla całej gromady ludzi). Niestety, bo wg mnie Święta to cudowny czas. Jestem jedną z tych osób, które nie narzekają na zbyt wczesne pojawienie się ozdób świątecznych w witrynach sklepów. Cieszę się jak głupia gdy słyszę w radio "Last Christmas" a w Lidlu zaczynają sprzedawać czekoladowe gwiazdorki i świąteczne korzenne ciasteczka. Mój mąż jest z gatunku narzekających na to wszystko, ale bardziej z powodu niechęci do komercji - patrzy na to realnie i dostrzega sedno sprawy - chęć zarobku przez kompanie reklamowe, markety itp. Z roku na rok jego irytacja jednak maleje - staram się, aby kojarzył czas świąteczny z ciepłem domowego ogniska, z pysznym jedzeniem, z wypowiedzianymi wreszcie życzliwościami ze strony rodziny i znajomych. Widzę, jak jego serce się roztapia, gdy kupujemy choinkę do NASZEGO domu, gdy szukamy prezentów dla bliskich, lub gdy On szuka ukradkiem prezentu dla mnie. Chciałabym, aby każdy potrafił wyciszyć się właśnie w tym miesiącu. Przymus kupna prezentów w zatłoczonych centrach handlowych zamieńmy na spokojne i przemyślane zakupy w internecie bądź też wykonanie prezentów własnoręcznie (z doświadczenia wiem, że osobiście dobrany mix na CD albo samodzielnie ozdobione pierniczki cieszą dużo bardziej niż kolejna bombonierka czy ciepłe skarpety). Ozdobiony nastrojowo dom potrafi zdziałać cuda - ciepło świec, rozwieszone gdzieniegdzie gałązki świerku, lampki choinkowe wciśnięte do wazonu - szaleć można do woli! Minimalny wkład a szara codzienność zyskuje wiele. Zapach cynamonu i pomarańczy a humor na cały dzień zagwarantowany, trust me. W takich warunkach odpoczynek nadchodzi automatycznie. Wyciszmy się już teraz, na początku grudnia, bo w asyście stresu nie będziemy w stanie docenić sensu świąt - obdarowywania bliskich ciepłem serca.
Nadszedł 1 grudnia - wyciszam się więc i nastrajam świątecznie. Mandarynki mogłabym w ciąży jeść na okrągło, więc zadanie mam ułatwione:) Kalendarz adwentowy zawiesiliśmy na kominku - w każdej torebeczce czeka na mnie niespodzianka od Męża (dzisiaj odpakowałam karteczkę z przecudnym wyznaniem miłości - i jak tu się nie rozpływać? :) ). W asyście korzennej herbaty rozsiadam się na kanapie, przykrywam ciepłym kocem i nadrabiam książkowe zaległości. Oczywiście, większość moich aktualnych lektur stanowią teraz książki o macierzyństwie i porodzie, ale nie daję sobą manipulować i przeplatam je książkami, które faktycznie relaksują ;) (Ile można bowiem czytać/słuchać o tym jakie komplikacje mogą mieć miejsce, jakie choroby mogą spotkać dziecko, bądź jakie istnieją sposoby zmniejszenia odczuwania skurczów porodowych. Nie dam się zwariować, ale żeby mieć czyste sumienie książki przeczytać trzeba.. ). Jest cudnie i nagle uśmiecham się od ucha do ucha - Bąbel się obudził i kopie z jakiegoś nieokreślonego powodu. Rozpiera mnie w takich chwilach szczęście, bo przypominam sobie, że już niedługo pojawi się w Naszym domu mała miniaturka Nas. Te święta będą wyjątkowe, bo ostatnie bez Brzdąca, w romantycznym zaciszu. Kolejne za to będą jeszcze bardziej wyjątkowe - z czystym szczęściem raczkującym po mieszkaniu i zrzucającym bombki z choinki... Czego chcieć więcej?









Brak komentarzy :

Prześlij komentarz